Przejdź do treści

O Zuzi, która widzi szanse tam, gdzie inni widzą ciemność

Czas czytania Czas trwania filmu 26 minut

Zuzanna to niezwykle pogodna i pełna życiowego optymizmu mieszkanka malowniczego Wyszkowa. Utraciła wzrok jako siedmioletnia dziewczynka z powodu guza mózgu. Mimo to nie przestała czerpać z życia pełnymi garściami. Jej codzienność to mieszanka samodzielności, nauki i nowych wyzwań.

Co ją pasjonuje? Jakie ma plany zawodowe? Jak wyglądały jej pierwsze kroki na rynku pracy? Zachęcamy do wysłuchania historii .

Zuzanna, absolwentka psychologii na Uniwersytecie SWPS, zdobyła doświadczenie zawodowe w dziale rekrutacji uznanej firmy. Po stażu pracodawca polecił ją do zaufanej organizacji. Tam podjęła pracę na pełen etat i spełnia się w swoim zawodzie.

***

Więcej o programie na: www.sprawnystaz.pl.

[szum i kroki w tle]

Reportażystka: Wyszków. Spokojna, gminna miejscowość położona 60 km od Warszawy

[Kroki w tle]

Reportażystka: Mieszka tam Zuza. Wysoka, elegancka blondynka, z którą spotykam się pod jej blokiem.

[dźwięk otwieranych drzwi]

[w tle Zuza proponuje kapcie Reportażystce]

Reportażystka: Zuza mieszka z Jackiem – chłopakiem, na którego pomoc może liczyć zawsze wtedy, gdy chce pojechać gdzieś dalej, na przykład na staż do Warszawy.

Zuza: To do salonu może usiądziemy, co?

Jacek: My się poznaliśmy tak naprawdę przez aplikację randkową. Zaczęliśmy pisać ze sobą na początku lutego tego roku jakoś. Szybko wynikło, że dobrze się dogadujemy i w jakimś tam stopniu się jakby uzupełniamy. Aaa…Pokaż Grogu.

Zuza: No tak, bo zaczęliśmy oglądać razem „The Mandalorian”, bo oczywiście Jacka to jest hobby, całe uniwersum Gwiezdnych Wojen. No i jakoś mnie namówił na tego Mandalorianina. No i fajne, nawet mi się spodobało. No i właśnie ten Baby Yoda tam był i strasznie mi się spodobał, bo był taki słodziutki. I poprosiłam mamę, żeby zrobiła mi na szydełku, żeby był jak najbardziej prawdopodobny – w sensie podobny do rzeczywistego, bo jakoś nie mogłam go sobie wyobrazić. No i mi zrobiła.

[w tle dźwięk pianina i pytania Zuzy do reportażystki]

[Zuza gra na pianienie]

Reportażystka: Uczyłaś się gdzieś, czy sama?

Zuza: Nie, no trochę się uczyłam, ale wiesz w szkole muzycznej, tylko tak do 14./15. roku życia. Później mi się jakoś wiesz co, „umaniło” znowu wrócić i tak później to już się sama… wiesz…uczę. Bo na początku jak chodziłam do szkoły muzycznej to nie lubiłam, nie chciałam. Ale, że wiesz, to gdzieś tam było obowiązkowe w tym internacie, jako zajęcie dodatkowe to chodziłam. A teraz już mi się chce grać samej.

[Śmiech]

Zuza: Na zegar też sobie ustawiłam jakąś tam myszkę Minnie.

[w tle telefon „mówiący]

Zuza: Powie? Nie powie?

[Jest pierwsza czterdzieści dwie – mówi myszka Minnie]

Zuza: No, i tak sobie mogę wiesz, uprzyjemniać raczej życie.

Reportażystka: Bardzo dobra kawa.

Zuza: Bardzo dziękuję. Pijemy taką samą w sumie, bo ja też z samym mlekiem, bez cukru.

[w tle opowieści Zuzy]

Reportażystka: Zuza ma 26 lat. Jest bardzo pogodną osobą. Uśmiech niemal nie schodzi jej z twarzy. Nawet wtedy, gdy opowiada mi o swoim dzieciństwie.

Zuza: Jak miałam 7 lat to zdiagnozowali u mnie guza mózgu. I on tam już zdążył sobie trochę podrosnąć, na tyle że zgniótł mi to skrzyżowanie tych nerwów wzrokowych, więc jakby sama w sobie operacja się udała. Go tam wycięli i to nie było jakoś złośliwe, ani nic. Wszystko było później dobrze. Tylko po prostu nie odzyskałam później wzroku. Straciłam go właściwie zupełnie. Widzę jakieś, widzę różnice, no nie wiem… dzień i noc – takie mam poczucie światła. No i właściwie tyle. Trochę to pomaga czasami bo wiesz… zawsze mi się przyjemniej zrobi, jak przez okienku jest słoneczko i w ogóle. Więc to jest w tym fajne. I jak się obudzę w nocy, to wiem na przykład, że mogę sobie jeszcze troszeczkę pospać albo już nie. [śmiech] Więc to nie jest dużo, ale zawsze coś.

Zuza: Pisałam wiesz te literki, na przykład, że wiesz… „a” kółeczko w jednej linijce, laseczkę w drugiej, nie? No i tak nie było wiadomo, o co chodzi. I w pewnym momencie, to wiesz… rodzice, że chyba coś jest jednak nie tak. I w ogóle kompletnie to do mnie nie docierało, wiesz? To przejście dopiero takie emocjonalne o co pytasz, to gdzieś tam dużo, dużo później, jak pamiętam. Bo ja miałam bardzo dużo obrazów w tej wyobraźni, tym bardziej, że dziecko… cały czas w tym samym domu się obracasz, cały czas na tym samym podwórku gdzieś tam te miejsca, które znasz bardzo dobrze, więc mi się cały czas wydawało, że ja widzę, nie? To nie było tak, że ja się skupiałam na jakichś szczegółach i nagle tutaj wytężałam wzrok i jakby nie mogłam czegoś zauważyć – nie. Wszystko miałam tak jakby przed oczami. Nawet nie wiem, jak to nazwać, jakim mechanizmem to wiesz… może tak jakbym przyrównała… Nawet nie wiem, bo wiesz… Nie pamiętam, bo byłam mała, ale no na pewno nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ten wzrok to już minął i w ogóle. Miałam cały czas wyobrażenie tej przestrzeni, tych kolorów. Pamiętałam wszystko co jak wygląda. I dopiero może później przeszłam w jakieś inne środowisko, jak zaczęłam dorastać, zaczęło mi to przeszkadzać. Tutaj zaraz inna szkoła tak? Bo nie mogłam pójść do swojej rodzinnej miejscowości. Musiałam jakby daleko od rodziców itd., od domu… pod Warszawą. Bo nie chcieli, tak, żebym ja miała takie… żebym się wychowywała tak, żebym sobie mogła poradzić z tym, że nie widzę. Musiałam się nauczyć Brajla, musiałam się nauczyć na tych wszystkich takich pomocach, które oni mieli w tym ośrodku dla niewidomych, na tych wszystkich wypukłych mapach, tak… na tych makietach. Tam byli sami zatrudnieni specjaliści. Wiedzieli jak podejść do nauki tej samodzielności, bo to nie było tylko szkoła, tylko internat, więc tutaj w tym internacie to druga szkoła życia. Mocniejsza na pewno… [śmiech]. No, ale to tak jak mówię, bez tego byłabym też kimś innym, bo to mnie jakby zahartowało. Ja bardziej to swoje niewidzenie to tak wiesz… no, bardziej mam przykrość z tym, że… No nie wiem… Jakoś tak to dzieciństwo, że wiesz…, że daleko od domu, tak emocjonalnie trochę. To jest też bardzo ważne na jakich ludzi się trafi, bo wiadomo, zdarzają się ignoranci, których to po prostu nie interesuje. I też się nie otwierali, bo nie ma po co, bo nie warto. Ale jeżeli ktoś mnie ciekawy jako mnie, jako osoby i właśnie jej historii to jak mnie pozna, jak zobaczy, jak ja funkcjonuję na co dzień no to… No po prostu jesteś inna. Jesteś może nawet na swój sposób wyjątkowa, ale żeby tam to był jakiś wieli problem? To nie, wydaje mi się, że już ten etap przerobiłam.

[w tle grający fortepian]

[nierozpoznane dźwięki w tle]

Zuza: Dziękuję Ci bardzo za frytaski. Bardzo się cieszę.

[dźwięk odpalającego samochodu i ryk silnika]

Reportażystka: Jacek zabiera nas do Warszawy, do siedziby firmy IKEA, w której Zuza realizuje staż. To jej pierwsza praca.

[w tle śmiech i rozmowa oraz odgłos zbliżających się kroków]

Reportażystka: Acha, „Twoje studio pracy”

[dźwięk dzwonka do drzwi[]

Jacek: I co, wchodzisz sama, czy mam Cię wprowadzić?

Reportażystka: W IKEI czekają na nas Ola Hajęcka i Edyta Gradkowska.

[w tle rozmowy o dniu warzywnym w IKEA]

Ola Hajęcka: Generalnie wydaje mi się, że to się zadziało jakoś w maju tego roku i tak bardzo szybko weszliśmy w ten projekt, bo rzeczywiście my się połączyliśmy zupełnie przez mejla. Ta oferta i to co opowiadały nam dziewczyny brzmiało tak bardzo ciekawie ze względu na to, żeby wesprzeć te młode osoby, które zaczynają swoją karierę czy chcą zacząć swoją karierę zawodową, wesprzeć je w takich formie stażu – co jest dla nas w ogóle szalenie ważne. Bo my mamy taką swoją wartość w IKEA, żeby wpływać na ten świat w taki pozytywny sposób i myślę, że może właśnie dlatego nam to trafiło tak do serca, że zróbmy coś fajnego i wykorzystajmy te nasze możliwości. I tak nawiązałyśmy tę współpracę i w ten sposób jest u nas u nas i Zuzia, i Zosia, i Mikołaj. I tak sobie też myśleliśmy o tym, jak to w przyszłości. I rzeczywiście mamy taki cel, żeby to formy stażu rozwinąć na pozostałe też działy. Bo my tutaj działaliśmy pilotażowo. To taki pierwszy krok, te trzy miesiące, natomiast po tych doświadczeniach uznaliśmy, że to jest coś, co fajnie by było, by zagościło w IKEA na stałe, taki rodzaj stażu w innych działach. Teraz jesteśmy tylko w recruitment resourcing, ale fajnie by było, żeby inne działy mogły też doświadczać i stażyści mogli doświadczać tych innych działów. To jest coś takiego bardzo otwierającego z naszej perspektywy. Widzę tutaj taką opcję win-win. Czyli z jednej strony – tak myślę, tu Zuzia może poświadczyć.

Zuza: Potwierdzam to co powiedziałaś wcześniej. Jakby ja się cieszę w ogóle, że taki też macie odzew tutaj zewnętrzny, no bo ja też mogłam bardzo dużo skorzystać z tego stażu. Bardzo się cieszyłam, gdzieś tam poszerzyłam swoje horyzonty, ale nie wiedziałam, jak to wygląda od Waszej strony, w sensie, że wy też macie pozytywne takie doświadczenie i chcecie to rozwijać, i chcecie to kontynuować, bo to jest dla mnie super, to znaczy, że WOW, że to wypaliło. I też jesteście zadowoleni z tej współpracy, więc super! [śmiech]

Ola Hajęcka: No przede wszystkim takie przełamywanie trochę schematów, bo mimo wszystko wydaje mi się, że jesteśmy organizacją bardzo otwartą i też taki mamy gdzieś wizerunek na rynku. Dużo rzeczy robimy i podejmujemy się takich tematów, które być może są czasem dość innowacyjne, szczególnie w polskim społeczeństwie, natomiast my też jak każdy człowiek po prostu, po ludzku, mamy swoje przekonania, mamy swoje bariery, mamy swoje lęki i czasami jest tak, że te lęki chyba najbardziej wychodzą, że nie wiemy, jak się zachować, co będzie odpowiednie, tak żeby nie urazić drugiej osoby, żeby odpowiedzieć na jej potrzeby, ale też nie narzucać. To takie bycie po prostu z drugą osobą… myślę, że to jest taka duża wartość i duże doświadczenie dla nas jako dla firmy po prostu. I też dostałam taki komentarz od jednej z osób, które brały udział w tym stażu, że to otwiera oczy tak na całe życie, że to jest takie doświadczenie dla nas jako ludzi po prostu. Czy pracujących w korporacji, czy pracujących gdziekolwiek indziej to tak po prostu po ludzku.

[szum w tle]

Zuza: Poczekaj, bo ja nie wiem czy dobrze nacisnęłam. Acha, bo to jest ten dotykowy ekspres chyba tak?

Reportażystka: Tak, to jest ten drugi.

[dźwięk nalewanej kawy z ekspresu]

Zuza: Ale ja chcę…

Reportażystka: Latte Machiato tu jest napisane.

Zuza: Latte Machiato może być.

[dźwięk działającego ekspresu]

Edyta Gradkowska: Jaka jest ta Zuzia? Zuzia jest bardzo odważną osobą, taką która nie odpuszcza. Można powiedzieć, że czasami bardzo upartą, ale też świetnie to rozumiem. Po prostu tak bardzo chce spróbować i zmierzyć się z pewnymi tematami, które są na przykład w roli rekrutera. Natomiast myślę też, że Zuzia ma dużo ciepła, jest taką osobą bardzo wrażliwą, potrafi mówić o tym, co czuje i wyrazić swoją taką wdzięczność też, dlatego, że jest w tym zespole, że tak ją tutaj przyjęliśmy. Natomiast też, przy tym takim uporze Zuzi, żeby pokonać system sporo też jej mówiłam o tym i mówię cały czas, że ważne w życiu jest, aby podążać w życiu zieloną ścieżką, czyli w zgodzie z tym, co lubimy robić, co przychodzi nam łatwo. Tak, aby po prostu praca była też przyjemna i żeby czuć też efektywność swojej pracy i skuteczność.

[dźwięk sztućców]

Ola Hajęcka: Przed całym stażem odbyło się szkolenie ze strony Integraliów i dziewczyny przygotowały tak naprawdę cały nasz zespół. W taki sposób zarówno ze strony komunikacyjnej, żebyśmy my się przygotowali, otworzyli też tak wewnętrznie. Natomiast oprócz tego też tak technicznie sprawdzili pod kątem osób, które do nas dołączą, czy nasze biuro jest dopasowane itd. Więc tutaj mieliśmy naprawdę ogromne wsparcie ze strony Integraliów i to nam bardzo dużo dało. To było takie przetarcie, pierwsze otwarcie i myślę, że wszyscy z tego dużo wynieśliśmy. To absolutnie taka siła tego, żeby te szkolenia robić. Jeżeli będziemy chcieli rozwijać to na inne działy to na pewno zaczniemy od takich szkoleń. Wiedząc, że Zuzia jest osobą niewidzącą musieliśmy się przygotować na to, jak te prace zaplanować. Czyli ten on boarding też trochę inaczej ułożyć, no bo tu system… Musieliśmy zainstalować i poprosić nasze IT, żeby Zuzia mogła korzystać z tego odpowiedniego systemu, który sczytuje strony, więc to też było pod takim kątem wdrożenia coś innego. No i też weryfikowaliśmy nasze biuro… Przechodziliśmy, sprawdzaliśmy, oczywiście my już wcześniej z Integralią mieliśmy taką weryfikację, gdzie co stoi, jakie kolory są wokół, jak trafić do łazienki. No takie bardzo istotne rzeczy, ale tu jeszcze już wiedząc, że dołączy do nas osoba niewidząca my po prostu staraliśmy się wejść w skórę i zobaczyć, czy my tutaj po prostu, w TSP będziemy dopasowani, będziemy OK.

Edyta Gradkowska: Ja to jeszcze chciałabym dodać, bo otworzyłam komputer, bo też na pewnym etapie poprosiliśmy też Anię, Martę, nasze rekruterki o to, żeby podzieliły się tym, jak te relacje z Zuzią czy Zosią wyglądają. I tutaj chciałabym przytoczyć to, co napisała nam Ania. Cytuję: „Ja przyznam, że miałam bardzo duże obawy przed pierwszym kontaktem z dziewczynami. Bałam się, że powiem coś nie tak, może nieświadomie urażę jakimś swoim zachowaniem. Na szczęście byłam super pozytywnie zaskoczona, jak pierwszy raz spotkałam się z Zuzią, która w sekundę rozwiała moje obawy i ograniczenia. Wspólnie wypracowałyśmy sobie sposób pracy podczas naszego spotkania i to było bardzo wartościowe doświadczenie. Teraz dopiero zrozumiałam, że to prawda, iż granice stawiamy sobie sami. Jestem w szoku jak różne nakładki, programy mogą pomóc. I okazuje się, że wszystko się da. Na przyszłość warto tylko jakoś wcześniej ustalać ten czas, który powinniśmy poświęcić na spotkania, gdyż w ferworze codziennych zadań zapomina się, że może być ktoś, kto spontanicznie może nam pomóc. [koniec cytatu] Coś wspaniałego, myślę, że to jest taka wartość dodana, która po prostu… też gdzieś liczyłam na to, że to będzie ciekawe doświadczenie dla mnie, dla zespołu, w ogóle dla organizacji, bo też dziewczyny próbowaliśmy spotkać z różnymi funkcjami, tak, żeby po prostu inni ludzie z naszej organizacji zobaczyli, że to są takie nasze, wewnętrzne ograniczenia.

Zuza: Widzę, że już Jacek do mnie znowu dzwoni. Halo, halo… Jesteś? Wyszedłeś? Czy pod drzwiami? Acha, no to wejdź tutaj, prosto, prosto i w lewo. O tutaj…

[dźwięk dzwonka do drzwi]

Zuza z Edytą Gradkowską: Jest, wejście smoka…

Zuza: Chciałabym Ci podziękować za ten staż, że po prostu umożliwiłaś mi, bo ja wiem, że Twój entuzjazm gdzieś utorował mi tą drogę. No i dziękuję! I wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

[śmiech]

Edyta Gradkowska: Dziękuję bardzo Zuzia, dziękuję!

Zuza: Ja poproszę buziaczka, ja Cię nie będę całować, bo mam opryszczkę, ale no… dziękuję.

Edyta Gradkowska: Bardzo dziękuję.

Zuza: I gdzieś po prostu to pojęcie pracy już nie wygląda u mnie w głowie tak, jak wyglądało. Jakoś to po prostu przeszło na grunt taki normalny, że to się dzieje i nie trzeba się tego bać, się tego podjąć.

[śmiech]

Edyta Gradkowska: Super, bardzo się cieszę. I żółte róże, jak IKEA.

[śmiech]

Zuza: Dokładnie.

Piękne, bardzo dziękuję. Dziękuję za pamięć. [śmiech]

Zuza: To ja dziękuję.

Reportażystka: Do widzenia.

Zuza: Do widzenia.

[ w tle szum i zbliżające się kroki]

Reportażystka: Zanim wrócimy do domu Zuza chce odbyć jeszcze jedną, umówioną rozmowę online.

[w tle dźwięk „mówiącego” telefonu]

Osoba z rozmowy telefonicznej: Dzień dobry, w czym mogę pomóc.

Zuza: Dzień dobry, ja się chciałam zarekrutować na kolejny kierunek, na dziennikarstwo i na komunikację społeczną, tylko poczeka pani sekundę, podłączę się na słuchawki. Jestem na zewnątrz.

Osoba z rozmowy telefonicznej: Dobrze.

Zuza: Ja mam takie pytanko, bo ja już skończyłam psychologię na SWPSie. No i rozumiem, bo dostałam informację, że jestem zwolniona z tej opłaty rekrutacyjnej i teraz co muszę dowieść, jakie dokumenty, czy muszę jakoś dostarczyć na SWPS.

[w tle dźwięk odjeżdżającego samochodu]

Zuza: To dziękuję Pani bardzo za pomoc.

Reportażystka: To co, znowu będziesz studentką.

Zuza: No, będę studentką. Bardzo się cieszę, ja tam bardzo lubię. [śmiech]

[dźwięk ruszającego samochodu]

Zuza: Mam taki wiesz, niedosyt. To nie jest tak, że ja się godzę z tym, jak jest i wiesz… ja nie chcę więcej. Bo jeżeli widzę, że osoby, w moim wieku robią różne rzeczy i mogą sobie pozwolić na wszystko tylko dlatego, że może widzą, że nie mają żadnej niepełnosprawności, a ja mam, ale też bym mogła to robić. No to mam takie wiesz… poczucie niesprawiedliwości i może takiej trochę misji. Bo teraz jestem trochę starsza i umiem sobie to wszystko jakoś tam przetłumaczyć. Przemyślałam to, jak mówiłam, te takie etapy rozterkowe mam za sobą, ale wiesz… było mi bardzo blisko do takiej postawy, że… ah, już dam sobie spokój, niech to życie tylko przeleci. I tak naprawdę, jakbym się zatrzymała na tym, że nie chcę więcej, to by było gorsze życie jakościowo mam wrażenie, że po prostu nie zastanawiają się osoby w moim wieku, jakby się to ich życie potoczyło, gdyby właśnie coś takiego się stało czy coś, one sobie żyją normalnie. A ja gdzieś tam miałam kłopot z tym, żeby wyjść, czy pokopać w piłkę z tymi dziećmi, no bo jakie Ty masz zajęcie, tak… No takie… jak jeszcze nie dorośniesz. Więc to wszystko trzeba było jakoś przetransformować, wszystko przetransmutować tak, żebym mogła brać udział. Wiesz… , gdyby nie moja chęć, gdyby nie mój właśnie upór i jakaś tam chęć, to bym po prostu siedziała w domu, no. Małymi kroczkami do celu. Później się okazuje, że naprawdę, to nie jest takie straszne, bo to wydaje mi się, że to był strach przede wszystkim i jakaś taka bojaźń, że o boże, a jak ja będę dorosła, jeszcze będę dorosła, to nie dość, że będę dorosła, to jeszcze będę niewidoma, to co ja zrobię? Ani praca normalna, ani jakaś tam miłość, no bo co, bo nawet się mówi, tak – „A co jestem ślepa czy kulawa, że mnie nie chce?” Wszystko było słuchaj smutne. Ale jeżeli nie zaczniesz robić, nie zaczniesz eksperymentować, nie zaczniesz testować tego życia na sobie, tak naprawdę, można powiedzieć – to się nie dowiesz. I nagle się okazało, że ja przestałam oceniać, przestałam się zastanawiać nad tym, czy mi się właśnie uda czy to się nie uda, czy co… ja już byłam tak może maksymalnie zrażona, że wiesz… że było mi to obojętne. A jak zaczęłam próbować, to okazało się, że tych doświadczeń robi się samych pozytywnych w sumie. Później nie było już właśnie ani odrzucenia, ani jakiejś takiej krytyki, ani nic. Zaczęłam coraz bardziej się otwierać i tak z tych moich złych doświadczeń, z tej obawy, z tego strachu zrobiło się szczęście. I to miejsce, w jakim jestem teraz, jak się ze sobą mam, nie?

[chwila ciszy]

Jacek: To ja uciekam do pracy w takim wypadku. Czy jeszcze chwilę?

Zuza: Buuzy. [śmiech] W telewizji takie rzeczy…

Jacek: [śmiech]

Zuza: Chciałam otworzyć swoją firmę, a na otworzenie swojej firmy mam dofinansowanie. W tamtym roku nie zdążyłam, ale już mam nadzieję, że w tym mi się uda. I otworzę sobie coś takiego, co by się zajmowało audiodeskrypcją. Ogólnie taką bardziej szerzej pojętą niż to co mamy, bo aktualnie u nas jest na takim poziomie, że gdzieś tam jakieś wybrane filmu są z audiodeskrypcją, jakieś szkolne lektury albo jakieś takie dzieła w teatrze, albo coś… no takie bardzo wysublimowane rzeczy, nie? A ja się z tym nie za bardzo zgodzę, bo ja jako widz niewidomy też powinnam mieć prawo… ja nie mówię, że wszyscy mają się teraz na to rzucić i powiedzieć, że wszyscy tego potrzebują. Nie. Tylko nawet jak by było parę osób niewidomych na Polskę to i tak oni powinni mieć to prawo wyboru sobie tych filmów. To nie muszą być przecież tylko lektury, to nie muszą być jakieś tylko dzieła, nie wiadomo jakie. Oni może chcą sobie po prostu obejrzeć „Grę o tron” [śmiech] z polską audiodeskrypcją. Jakoś zaczęło mnie to wkurzać, bo wchodzę sobie, czy na tego Netflixa, czy na tego HBO tam jest prawie w każdym języku audiodeskrypcja, a po polsku nie ma. No więc ktoś się musi tym zająć, no i ja bym bardzo chciała się tym zająć więc, jakby jakieś kontaktu, to tutaj bardzo proszę do mnie. [śmiech] Zapraszam wszystkich. Marzy mi się w ogóle też, żeby ten głos był jakiś taki nietuzinkowy, żeby to może był jakiś aktor. Może ktoś kto po prostu potrafi malować słowem. Bo wiadomo ten film nie może być też przegadany. To nie ma być audiobook tylko ma mieć taką wrażliwość tego filmowca, tak żeby po prostu zdążył przekazać to, co jest najważniejsze w tym filmie i zrobił to, w jakiś taki ciekawy sposób.

[muzyka na pianinie w tle]

 

Transkrypcja reportażu radiowego o Zuzi – uczestniczce programu Sprawny staż

[szum i kroki w tle]

Reportażystka: Wyszków. Spokojna, gminna miejscowość położona 60 km od Warszawy

[Kroki w tle]

Reportażystka: Mieszka tam Zuza. Wysoka, elegancka blondynka, z którą spotykam się pod jej blokiem.

[dźwięk otwieranych drzwi]

[w tle Zuza proponuje kapcie Reportażystce]

Reportażystka: Zuza mieszka z Jackiem – chłopakiem, na którego pomoc może liczyć zawsze wtedy, gdy chce pojechać gdzieś dalej, na przykład na staż do Warszawy.

Zuza: To do salonu może usiądziemy, co?

Jacek: My się poznaliśmy tak naprawdę przez aplikację randkową. Zaczęliśmy pisać ze sobą na początku lutego tego roku jakoś. Szybko wynikło, że dobrze się dogadujemy i w jakimś tam stopniu się jakby uzupełniamy. Aaa…Pokaż Grogu.

Zuza: No tak, bo zaczęliśmy oglądać razem „The Mandalorian”, bo oczywiście Jacka to jest hobby, całe uniwersum Gwiezdnych Wojen. No i jakoś mnie namówił na tego Mandalorianina. No i fajne, nawet mi się spodobało. No i właśnie ten Baby Yoda tam był i strasznie mi się spodobał, bo był taki słodziutki. I poprosiłam mamę, żeby zrobiła mi na szydełku, żeby był jak najbardziej prawdopodobny – w sensie podobny do rzeczywistego, bo jakoś nie mogłam go sobie wyobrazić. No i mi zrobiła.

[w tle dźwięk pianina i pytania Zuzy do reportażystki]

[Zuza gra na pianienie]

Reportażystka: Uczyłaś się gdzieś, czy sama?

Zuza: Nie, no trochę się uczyłam, ale wiesz w szkole muzycznej, tylko tak do 14./15. roku życia. Później mi się jakoś wiesz co, „umaniło” znowu wrócić i tak później to już się sama… wiesz…uczę. Bo na początku jak chodziłam do szkoły muzycznej to nie lubiłam, nie chciałam. Ale, że wiesz, to gdzieś tam było obowiązkowe w tym internacie, jako zajęcie dodatkowe to chodziłam. A teraz już mi się chce grać samej.

[Śmiech]

Zuza: Na zegar też sobie ustawiłam jakąś tam myszkę Minnie.

[w tle telefon „mówiący]

Zuza: Powie? Nie powie?

[Jest pierwsza czterdzieści dwie – mówi myszka Minnie]

Zuza: No, i tak sobie mogę wiesz, uprzyjemniać raczej życie.

Reportażystka: Bardzo dobra kawa.

Zuza: Bardzo dziękuję. Pijemy taką samą w sumie, bo ja też z samym mlekiem, bez cukru.

[w tle opowieści Zuzy]

Reportażystka: Zuza ma 26 lat. Jest bardzo pogodną osobą. Uśmiech niemal nie schodzi jej z twarzy. Nawet wtedy, gdy opowiada mi o swoim dzieciństwie.

Zuza: Jak miałam 7 lat to zdiagnozowali u mnie guza mózgu. I on tam już zdążył sobie trochę podrosnąć, na tyle że zgniótł mi to skrzyżowanie tych nerwów wzrokowych, więc jakby sama w sobie operacja się udała. Go tam wycięli i to nie było jakoś złośliwe, ani nic. Wszystko było później dobrze. Tylko po prostu nie odzyskałam później wzroku. Straciłam go właściwie zupełnie. Widzę jakieś, widzę różnice, no nie wiem… dzień i noc – takie mam poczucie światła. No i właściwie tyle. Trochę to pomaga czasami bo wiesz… zawsze mi się przyjemniej zrobi, jak przez okienku jest słoneczko i w ogóle. Więc to jest w tym fajne. I jak się obudzę w nocy, to wiem na przykład, że mogę sobie jeszcze troszeczkę pospać albo już nie. [śmiech] Więc to nie jest dużo, ale zawsze coś.

Zuza: Pisałam wiesz te literki, na przykład, że wiesz… „a” kółeczko w jednej linijce, laseczkę w drugiej, nie? No i tak nie było wiadomo, o co chodzi. I w pewnym momencie, to wiesz… rodzice, że chyba coś jest jednak nie tak. I w ogóle kompletnie to do mnie nie docierało, wiesz? To przejście dopiero takie emocjonalne o co pytasz, to gdzieś tam dużo, dużo później, jak pamiętam. Bo ja miałam bardzo dużo obrazów w tej wyobraźni, tym bardziej, że dziecko… cały czas w tym samym domu się obracasz, cały czas na tym samym podwórku gdzieś tam te miejsca, które znasz bardzo dobrze, więc mi się cały czas wydawało, że ja widzę, nie? To nie było tak, że ja się skupiałam na jakichś szczegółach i nagle tutaj wytężałam wzrok i jakby nie mogłam czegoś zauważyć – nie. Wszystko miałam tak jakby przed oczami. Nawet nie wiem, jak to nazwać, jakim mechanizmem to wiesz… może tak jakbym przyrównała… Nawet nie wiem, bo wiesz… Nie pamiętam, bo byłam mała, ale no na pewno nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ten wzrok to już minął i w ogóle. Miałam cały czas wyobrażenie tej przestrzeni, tych kolorów. Pamiętałam wszystko co jak wygląda. I dopiero może później przeszłam w jakieś inne środowisko, jak zaczęłam dorastać, zaczęło mi to przeszkadzać. Tutaj zaraz inna szkoła tak? Bo nie mogłam pójść do swojej rodzinnej miejscowości. Musiałam jakby daleko od rodziców itd., od domu… pod Warszawą. Bo nie chcieli, tak, żebym ja miała takie… żebym się wychowywała tak, żebym sobie mogła poradzić z tym, że nie widzę. Musiałam się nauczyć Brajla, musiałam się nauczyć na tych wszystkich takich pomocach, które oni mieli w tym ośrodku dla niewidomych, na tych wszystkich wypukłych mapach, tak… na tych makietach. Tam byli sami zatrudnieni specjaliści. Wiedzieli jak podejść do nauki tej samodzielności, bo to nie było tylko szkoła, tylko internat, więc tutaj w tym internacie to druga szkoła życia. Mocniejsza na pewno… [śmiech]. No, ale to tak jak mówię, bez tego byłabym też kimś innym, bo to mnie jakby zahartowało. Ja bardziej to swoje niewidzenie to tak wiesz… no, bardziej mam przykrość z tym, że… No nie wiem… Jakoś tak to dzieciństwo, że wiesz…, że daleko od domu, tak emocjonalnie trochę. To jest też bardzo ważne na jakich ludzi się trafi, bo wiadomo, zdarzają się ignoranci, których to po prostu nie interesuje. I też się nie otwierali, bo nie ma po co, bo nie warto. Ale jeżeli ktoś mnie ciekawy jako mnie, jako osoby i właśnie jej historii to jak mnie pozna, jak zobaczy, jak ja funkcjonuję na co dzień no to… No po prostu jesteś inna. Jesteś może nawet na swój sposób wyjątkowa, ale żeby tam to był jakiś wieli problem? To nie, wydaje mi się, że już ten etap przerobiłam.

[w tle grający fortepian]

[nierozpoznane dźwięki w tle]

Zuza: Dziękuję Ci bardzo za frytaski. Bardzo się cieszę.

[dźwięk odpalającego samochodu i ryk silnika]

Reportażystka: Jacek zabiera nas do Warszawy, do siedziby firmy IKEA, w której Zuza realizuje staż. To jej pierwsza praca.

[w tle śmiech i rozmowa oraz odgłos zbliżających się kroków]

Reportażystka: Acha, „Twoje studio pracy”

[dźwięk dzwonka do drzwi[]

Jacek: I co, wchodzisz sama, czy mam Cię wprowadzić?

Reportażystka: W IKEI czekają na nas Ola Hajęcka i Edyta Gradkowska.

[w tle rozmowy o dniu warzywnym w IKEA]

Ola Hajęcka: Generalnie wydaje mi się, że to się zadziało jakoś w maju tego roku i tak bardzo szybko weszliśmy w ten projekt, bo rzeczywiście my się połączyliśmy zupełnie przez mejla. Ta oferta i to co opowiadały nam dziewczyny brzmiało tak bardzo ciekawie ze względu na to, żeby wesprzeć te młode osoby, które zaczynają swoją karierę czy chcą zacząć swoją karierę zawodową, wesprzeć je w takich formie stażu – co jest dla nas w ogóle szalenie ważne. Bo my mamy taką swoją wartość w IKEA, żeby wpływać na ten świat w taki pozytywny sposób i myślę, że może właśnie dlatego nam to trafiło tak do serca, że zróbmy coś fajnego i wykorzystajmy te nasze możliwości. I tak nawiązałyśmy tę współpracę i w ten sposób jest u nas u nas i Zuzia, i Zosia, i Mikołaj. I tak sobie też myśleliśmy o tym, jak to w przyszłości. I rzeczywiście mamy taki cel, żeby to formy stażu rozwinąć na pozostałe też działy. Bo my tutaj działaliśmy pilotażowo. To taki pierwszy krok, te trzy miesiące, natomiast po tych doświadczeniach uznaliśmy, że to jest coś, co fajnie by było, by zagościło w IKEA na stałe, taki rodzaj stażu w innych działach. Teraz jesteśmy tylko w recruitment resourcing, ale fajnie by było, żeby inne działy mogły też doświadczać i stażyści mogli doświadczać tych innych działów. To jest coś takiego bardzo otwierającego z naszej perspektywy. Widzę tutaj taką opcję win-win. Czyli z jednej strony – tak myślę, tu Zuzia może poświadczyć.

Zuza: Potwierdzam to co powiedziałaś wcześniej. Jakby ja się cieszę w ogóle, że taki też macie odzew tutaj zewnętrzny, no bo ja też mogłam bardzo dużo skorzystać z tego stażu. Bardzo się cieszyłam, gdzieś tam poszerzyłam swoje horyzonty, ale nie wiedziałam, jak to wygląda od Waszej strony, w sensie, że wy też macie pozytywne takie doświadczenie i chcecie to rozwijać, i chcecie to kontynuować, bo to jest dla mnie super, to znaczy, że WOW, że to wypaliło. I też jesteście zadowoleni z tej współpracy, więc super! [śmiech]

Ola Hajęcka: No przede wszystkim takie przełamywanie trochę schematów, bo mimo wszystko wydaje mi się, że jesteśmy organizacją bardzo otwartą i też taki mamy gdzieś wizerunek na rynku. Dużo rzeczy robimy i podejmujemy się takich tematów, które być może są czasem dość innowacyjne, szczególnie w polskim społeczeństwie, natomiast my też jak każdy człowiek po prostu, po ludzku, mamy swoje przekonania, mamy swoje bariery, mamy swoje lęki i czasami jest tak, że te lęki chyba najbardziej wychodzą, że nie wiemy, jak się zachować, co będzie odpowiednie, tak żeby nie urazić drugiej osoby, żeby odpowiedzieć na jej potrzeby, ale też nie narzucać. To takie bycie po prostu z drugą osobą… myślę, że to jest taka duża wartość i duże doświadczenie dla nas jako dla firmy po prostu. I też dostałam taki komentarz od jednej z osób, które brały udział w tym stażu, że to otwiera oczy tak na całe życie, że to jest takie doświadczenie dla nas jako ludzi po prostu. Czy pracujących w korporacji, czy pracujących gdziekolwiek indziej to tak po prostu po ludzku.

[szum w tle]

Zuza: Poczekaj, bo ja nie wiem czy dobrze nacisnęłam. Acha, bo to jest ten dotykowy ekspres chyba tak?

Reportażystka: Tak, to jest ten drugi.

[dźwięk nalewanej kawy z ekspresu]

Zuza: Ale ja chcę…

Reportażystka: Latte Machiato tu jest napisane.

Zuza: Latte Machiato może być.

[dźwięk działającego ekspresu]

Edyta Gradkowska: Jaka jest ta Zuzia? Zuzia jest bardzo odważną osobą, taką która nie odpuszcza. Można powiedzieć, że czasami bardzo upartą, ale też świetnie to rozumiem. Po prostu tak bardzo chce spróbować i zmierzyć się z pewnymi tematami, które są na przykład w roli rekrutera. Natomiast myślę też, że Zuzia ma dużo ciepła, jest taką osobą bardzo wrażliwą, potrafi mówić o tym, co czuje i wyrazić swoją taką wdzięczność też, dlatego, że jest w tym zespole, że tak ją tutaj przyjęliśmy. Natomiast też, przy tym takim uporze Zuzi, żeby pokonać system sporo też jej mówiłam o tym i mówię cały czas, że ważne w życiu jest, aby podążać w życiu zieloną ścieżką, czyli w zgodzie z tym, co lubimy robić, co przychodzi nam łatwo. Tak, aby po prostu praca była też przyjemna i żeby czuć też efektywność swojej pracy i skuteczność.

[dźwięk sztućców]

Ola Hajęcka: Przed całym stażem odbyło się szkolenie ze strony Integraliów i dziewczyny przygotowały tak naprawdę cały nasz zespół. W taki sposób zarówno ze strony komunikacyjnej, żebyśmy my się przygotowali, otworzyli też tak wewnętrznie. Natomiast oprócz tego też tak technicznie sprawdzili pod kątem osób, które do nas dołączą, czy nasze biuro jest dopasowane itd. Więc tutaj mieliśmy naprawdę ogromne wsparcie ze strony Integraliów i to nam bardzo dużo dało. To było takie przetarcie, pierwsze otwarcie i myślę, że wszyscy z tego dużo wynieśliśmy. To absolutnie taka siła tego, żeby te szkolenia robić. Jeżeli będziemy chcieli rozwijać to na inne działy to na pewno zaczniemy od takich szkoleń. Wiedząc, że Zuzia jest osobą niewidzącą musieliśmy się przygotować na to, jak te prace zaplanować. Czyli ten on boarding też trochę inaczej ułożyć, no bo tu system… Musieliśmy zainstalować i poprosić nasze IT, żeby Zuzia mogła korzystać z tego odpowiedniego systemu, który sczytuje strony, więc to też było pod takim kątem wdrożenia coś innego. No i też weryfikowaliśmy nasze biuro… Przechodziliśmy, sprawdzaliśmy, oczywiście my już wcześniej z Integralią mieliśmy taką weryfikację, gdzie co stoi, jakie kolory są wokół, jak trafić do łazienki. No takie bardzo istotne rzeczy, ale tu jeszcze już wiedząc, że dołączy do nas osoba niewidząca my po prostu staraliśmy się wejść w skórę i zobaczyć, czy my tutaj po prostu, w TSP będziemy dopasowani, będziemy OK.

Edyta Gradkowska: Ja to jeszcze chciałabym dodać, bo otworzyłam komputer, bo też na pewnym etapie poprosiliśmy też Anię, Martę, nasze rekruterki o to, żeby podzieliły się tym, jak te relacje z Zuzią czy Zosią wyglądają. I tutaj chciałabym przytoczyć to, co napisała nam Ania. Cytuję: „Ja przyznam, że miałam bardzo duże obawy przed pierwszym kontaktem z dziewczynami. Bałam się, że powiem coś nie tak, może nieświadomie urażę jakimś swoim zachowaniem. Na szczęście byłam super pozytywnie zaskoczona, jak pierwszy raz spotkałam się z Zuzią, która w sekundę rozwiała moje obawy i ograniczenia. Wspólnie wypracowałyśmy sobie sposób pracy podczas naszego spotkania i to było bardzo wartościowe doświadczenie. Teraz dopiero zrozumiałam, że to prawda, iż granice stawiamy sobie sami. Jestem w szoku jak różne nakładki, programy mogą pomóc. I okazuje się, że wszystko się da. Na przyszłość warto tylko jakoś wcześniej ustalać ten czas, który powinniśmy poświęcić na spotkania, gdyż w ferworze codziennych zadań zapomina się, że może być ktoś, kto spontanicznie może nam pomóc. [koniec cytatu] Coś wspaniałego, myślę, że to jest taka wartość dodana, która po prostu… też gdzieś liczyłam na to, że to będzie ciekawe doświadczenie dla mnie, dla zespołu, w ogóle dla organizacji, bo też dziewczyny próbowaliśmy spotkać z różnymi funkcjami, tak, żeby po prostu inni ludzie z naszej organizacji zobaczyli, że to są takie nasze, wewnętrzne ograniczenia.

Zuza: Widzę, że już Jacek do mnie znowu dzwoni. Halo, halo… Jesteś? Wyszedłeś? Czy pod drzwiami? Acha, no to wejdź tutaj, prosto, prosto i w lewo. O tutaj…

[dźwięk dzwonka do drzwi]

Zuza z Edytą Gradkowską: Jest, wejście smoka…

Zuza: Chciałabym Ci podziękować za ten staż, że po prostu umożliwiłaś mi, bo ja wiem, że Twój entuzjazm gdzieś utorował mi tą drogę. No i dziękuję! I wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

[śmiech]

Edyta Gradkowska: Dziękuję bardzo Zuzia, dziękuję!

Zuza: Ja poproszę buziaczka, ja Cię nie będę całować, bo mam opryszczkę, ale no… dziękuję.

Edyta Gradkowska: Bardzo dziękuję.

Zuza: I gdzieś po prostu to pojęcie pracy już nie wygląda u mnie w głowie tak, jak wyglądało. Jakoś to po prostu przeszło na grunt taki normalny, że to się dzieje i nie trzeba się tego bać, się tego podjąć.

[śmiech]

Edyta Gradkowska: Super, bardzo się cieszę. I żółte róże, jak IKEA.

[śmiech]

Zuza: Dokładnie.

Piękne, bardzo dziękuję. Dziękuję za pamięć. [śmiech]

Zuza: To ja dziękuję.

Reportażystka: Do widzenia.

Zuza: Do widzenia.

[ w tle szum i zbliżające się kroki]

Reportażystka: Zanim wrócimy do domu Zuza chce odbyć jeszcze jedną, umówioną rozmowę online.

[w tle dźwięk „mówiącego” telefonu]

Osoba z rozmowy telefonicznej: Dzień dobry, w czym mogę pomóc.

Zuza: Dzień dobry, ja się chciałam zarekrutować na kolejny kierunek, na dziennikarstwo i na komunikację społeczną, tylko poczeka pani sekundę, podłączę się na słuchawki. Jestem na zewnątrz.

Osoba z rozmowy telefonicznej: Dobrze.

Zuza: Ja mam takie pytanko, bo ja już skończyłam psychologię na SWPSie. No i rozumiem, bo dostałam informację, że jestem zwolniona z tej opłaty rekrutacyjnej i teraz co muszę dowieść, jakie dokumenty, czy muszę jakoś dostarczyć na SWPS.

[w tle dźwięk odjeżdżającego samochodu]

Zuza: To dziękuję Pani bardzo za pomoc.

Reportażystka: To co, znowu będziesz studentką.

Zuza: No, będę studentką. Bardzo się cieszę, ja tam bardzo lubię. [śmiech]

[dźwięk ruszającego samochodu]

Zuza: Mam taki wiesz, niedosyt. To nie jest tak, że ja się godzę z tym, jak jest i wiesz… ja nie chcę więcej. Bo jeżeli widzę, że osoby, w moim wieku robią różne rzeczy i mogą sobie pozwolić na wszystko tylko dlatego, że może widzą, że nie mają żadnej niepełnosprawności, a ja mam, ale też bym mogła to robić. No to mam takie wiesz… poczucie niesprawiedliwości i może takiej trochę misji. Bo teraz jestem trochę starsza i umiem sobie to wszystko jakoś tam przetłumaczyć. Przemyślałam to, jak mówiłam, te takie etapy rozterkowe mam za sobą, ale wiesz… było mi bardzo blisko do takiej postawy, że… ah, już dam sobie spokój, niech to życie tylko przeleci. I tak naprawdę, jakbym się zatrzymała na tym, że nie chcę więcej, to by było gorsze życie jakościowo mam wrażenie, że po prostu nie zastanawiają się osoby w moim wieku, jakby się to ich życie potoczyło, gdyby właśnie coś takiego się stało czy coś, one sobie żyją normalnie. A ja gdzieś tam miałam kłopot z tym, żeby wyjść, czy pokopać w piłkę z tymi dziećmi, no bo jakie Ty masz zajęcie, tak… No takie… jak jeszcze nie dorośniesz. Więc to wszystko trzeba było jakoś przetransformować, wszystko przetransmutować tak, żebym mogła brać udział. Wiesz… , gdyby nie moja chęć, gdyby nie mój właśnie upór i jakaś tam chęć, to bym po prostu siedziała w domu, no. Małymi kroczkami do celu. Później się okazuje, że naprawdę, to nie jest takie straszne, bo to wydaje mi się, że to był strach przede wszystkim i jakaś taka bojaźń, że o boże, a jak ja będę dorosła, jeszcze będę dorosła, to nie dość, że będę dorosła, to jeszcze będę niewidoma, to co ja zrobię? Ani praca normalna, ani jakaś tam miłość, no bo co, bo nawet się mówi, tak – „A co jestem ślepa czy kulawa, że mnie nie chce?” Wszystko było słuchaj smutne. Ale jeżeli nie zaczniesz robić, nie zaczniesz eksperymentować, nie zaczniesz testować tego życia na sobie, tak naprawdę, można powiedzieć – to się nie dowiesz. I nagle się okazało, że ja przestałam oceniać, przestałam się zastanawiać nad tym, czy mi się właśnie uda czy to się nie uda, czy co… ja już byłam tak może maksymalnie zrażona, że wiesz… że było mi to obojętne. A jak zaczęłam próbować, to okazało się, że tych doświadczeń robi się samych pozytywnych w sumie. Później nie było już właśnie ani odrzucenia, ani jakiejś takiej krytyki, ani nic. Zaczęłam coraz bardziej się otwierać i tak z tych moich złych doświadczeń, z tej obawy, z tego strachu zrobiło się szczęście. I to miejsce, w jakim jestem teraz, jak się ze sobą mam, nie?

[chwila ciszy]

Jacek: To ja uciekam do pracy w takim wypadku. Czy jeszcze chwilę?

Zuza: Buuzy. [śmiech] W telewizji takie rzeczy…

Jacek: [śmiech]

Zuza: Chciałam otworzyć swoją firmę, a na otworzenie swojej firmy mam dofinansowanie. W tamtym roku nie zdążyłam, ale już mam nadzieję, że w tym mi się uda. I otworzę sobie coś takiego, co by się zajmowało audiodeskrypcją. Ogólnie taką bardziej szerzej pojętą niż to co mamy, bo aktualnie u nas jest na takim poziomie, że gdzieś tam jakieś wybrane filmu są z audiodeskrypcją, jakieś szkolne lektury albo jakieś takie dzieła w teatrze, albo coś… no takie bardzo wysublimowane rzeczy, nie? A ja się z tym nie za bardzo zgodzę, bo ja jako widz niewidomy też powinnam mieć prawo… ja nie mówię, że wszyscy mają się teraz na to rzucić i powiedzieć, że wszyscy tego potrzebują. Nie. Tylko nawet jak by było parę osób niewidomych na Polskę to i tak oni powinni mieć to prawo wyboru sobie tych filmów. To nie muszą być przecież tylko lektury, to nie muszą być jakieś tylko dzieła, nie wiadomo jakie. Oni może chcą sobie po prostu obejrzeć „Grę o tron” [śmiech] z polską audiodeskrypcją. Jakoś zaczęło mnie to wkurzać, bo wchodzę sobie, czy na tego Netflixa, czy na tego HBO tam jest prawie w każdym języku audiodeskrypcja, a po polsku nie ma. No więc ktoś się musi tym zająć, no i ja bym bardzo chciała się tym zająć więc, jakby jakieś kontaktu, to tutaj bardzo proszę do mnie. [śmiech] Zapraszam wszystkich. Marzy mi się w ogóle też, żeby ten głos był jakiś taki nietuzinkowy, żeby to może był jakiś aktor. Może ktoś kto po prostu potrafi malować słowem. Bo wiadomo ten film nie może być też przegadany. To nie ma być audiobook tylko ma mieć taką wrażliwość tego filmowca, tak żeby po prostu zdążył przekazać to, co jest najważniejsze w tym filmie i zrobił to, w jakiś taki ciekawy sposób.

[muzyka na pianinie w tle]

 

 

Chcesz być na bieżąco?